1 maja Five Finger Death Punch wystąpiło na Beale Street Music Festival w Memphis, Tennesse. Koncertu nie można na pewno zaliczyć do udanych, ponieważ zespół szybko zakończył swoje przedstawienie, schodząc ze sceny i pozostawiając fanów w przekonaniu, że relacje pomiędzy wokalistą Ivanem Moody i resztą kapeli nie mają się najlepiej.
Opierając się na wpisach fanów zespołu i filmikach, które pojawiły się w internecie, Five Finger Death Punch wykonało 6 utworów, zanim cały zespół, poza Ivanem, zszedł ze sceny, pozostawiając wokalistę samego. Brian Hatchett, który był jednym z uczestników koncertu, opisuje:
Ivan trzymał książkę Jeremy’ego (Spencera, perkusisty – przyp. red.) i zapytał fanów, czy mają tę książkę o Five Finger Death Punch. Potem, pozornie z odstawionym mikrofonem, powiedział do Jeremy’ego, że „nie ma z tym nic wspólnego”. Wtedy Jeremy wyrzucił swoje pałeczki i zszedł ze sceny, a za nim reszta zespołu. Ivan mówił przez minutę, wyrzucił po niej mikrofon i również opuścił scenę. Kilka minut później pojawił się ponownie, włócząc się i rozmawiając z fanami, próbując też zagrać za zestawem Jeremy’ego. Jeremy i reszta zespołu wrócili wtedy na scenę i zagrali utwór, brzmiąc jednak totalnie bez zgrania. Ivan trzymał się cały czas blisko Jeremy’ego, wyglądając tak, jakby rzucał non stop obelgi w jego kierunku. Po tym kawałku wszyscy zeszli ponownie, a Ivan wyrzucił mikrofon. Powtarzało się to jeszcze kilkakrotnie, aż do momentu, w którym zespół nie powrócił już na scenę.
Chwilę po całym wydarzeniu Ivan Moody wystosował oświadczenie, tłumacząc nieprzyjemne zajście podczas koncertu w Memphis:
Mieliśmy tej nocy wiele technicznych problemów, które wydawały się na pierwszy rzut oka nie do rozwiązania. Musieliśmy podjąć decyzję, czy chcemy wejść na scenę i kaleczyć granie, nie słysząc się wzajemnie, czy przesunąć występ, co mogło trwać nawet kilka godzin. Zdecydowaliśmy się wyjść od razu, bez możliwości słyszenia siebie. Po prostu zgadywałem, w którym momencie utworu akurat jesteśmy, co frustrowało mnie do tego stopnia, że w końcu straciłem kontrolę.
Nie twierdzę jednak, że zareagowałem odpowiednio. Po prawdzie, nigdy wcześniej nie czułem się tak zażenowany. Przepraszam, że wyładowałem swój gniew na scenie. A co do haterów… zetrzyjcie ten szyderczy uśmieszek z waszych twarzy… Nigdzie się nie wybieramy.
Po jakimś czasie zareagował również Jeremy Spencer, pisząc na swoich Facebooku:
NIE rozpadamy się! Rzeczy wymknęły się spod kontroli przez problemy techniczne. Ivan się wkurzył i wyładował to na scenie. To była zła noc. Przeprosił już za to. Wciąż jesteśmy w 100% zespołem i nie możemy się doczekać, aż zobaczymy was na naszej trasie koncertowej!
Obejrzyjcie też fragment wspominanego koncertu, zamieszczony przez jednego z fanów zespołu:
Miejmy nadzieję, że grupa prędko wyjaśni swoje wewnętrzne tarcia, a słowa Jeremy’ego, związanie z problemami technicznymi, są jedynym powodem ostatniej kłótni w Five Finger Death Punch.