W sierpniowym numerze Guitar World, koledzy ś.p. Jeffa Hannemana z zespołu, jak również jego żona (od 24 lat), opowiedzą o jego zmaganiach z nałogiem alkoholowym, postępującym artretyzme, infekcją ręki i problemie z powrotem do Slayera w ostatnich latach jego życia, jak również poruszą kwestie przyszłości zespołu, ujawniając przy tym wszystkim wcześniej nieznane szczegóły. Tłumaczenie udostępnionych już fragmentów wywiadu wewnątrz.
O problemie alkoholowym Jeffa:
Dave Lombardo:
Jeff zawsze lubił wypić. Zawsze miał w ręku wysoką puszkę Coors Light. Zawsze.
Kerry King:
Jeff i ja ciągle piliśmy. Stevena Tylera i Joe Perry’ego nazywano Toxic Twins [Toksycznymi Bliźniakami]. My bylismy Drunk Brothers [Braćmi Pijakami]. [śmiech] Różnica polegała na tym, że ja nie budziłem się rano z potrzebą sięgnięcia po piwo. Jeff nie wiedział jak nie pić.
Kathryn Hanneman:
Gdy wyrażałam swoje obawy [co do jego spożycia alkoholu], to odstawiał to na kilka miesięcy – ale potem wracał prosto do kieliszka. Kilka lat wcześniej, w 2008r., zmarł jego ojciec. Zauważyłam, że Jeff zaczął polegać na alkoholu, żeby zacząć swój dzień. Ale nie mogłam wiele powiedzieć na tym etapie, bo po prostu wiedziałam, że skończy się ne słownej konfrontacji na ten temat. I nie mogę powiedzieć, że nie piłam z nim – piłam z nim, czasami dość mocno. Myślałam sobie, że jeśli nie mogę go pokonać, przyłączę się do niego. Jednak w końcu zdałam sobie sprawę, że nie mogę dłużej tak tego ciągnąć i gdybym przestała, byłabym w stanie mu pomóc też od tego odejść. Ale nie potrafiłam. Zbyt mocno polegał na tym, żeby przeżyć dzień.
O powolnej utracie zdolności do gry:
Tom Araya:
[Przez jego latami postępujący artretyzm] Jego zdolność do gry powoli się pogarszała, ale nikomu o tym nie mówił. Mogliśmy jedynie poznać, że coś jest nie tak. Ciężko było z niego cokolwiek wyciągnąć. Był bardzo dumny i nie chciał, by ktokolwiek martwił się o cokolwiek. Jeff przychodził i grał, ale nie chciał, by ktokolwiek coś wiedział lub martwił się o to, czy coś mu dolega. Starał się naprawdę mocno i czasami to może człowieka obciążać.
Dave Lombardo:
Dało się to zauważyć po jego dłoniach i nieco w jego sposobie chodzenia. Wyglądało to tak, jakby zmagał się ze swoją grą – nie była płynna. Dało się to słyszeć w solówkach. Jego gra nie była po prostu tak solidna, jak mogła być.
O konieczności pozostawienia go w tyle i trudach jego powrotu do zespołu po ugryzieniu przez pająka:
Tom Araya:
Bardzo trudno było mi podjąć decyzję, by iść dalej bez niego. Zaczęli wymieniać nazwiska ludzi, którzy mieli zająć jego miejsce, a ja na to, 'Jak możecie nawet o tym myśleć? Nie możemy tego robić bez Jeffa.’ Ale coś musieliśmy zrobić. Slayer, poza tym, że to członkowie zespołu i bardzo silnie zwarty, rodzinny krąg, to także praca. Są aspekty naszej pracy, które fanom ciężko przychodzi zrozumieć. Musieliśmy więc podjąć pewne decyzje, ponieważ byliśmy zobligowani zagrać te trasy.
Kathryn Hanneman:
Pamiętam, że gdy nadszedł czas trasy, Jeff powiedział mi: „Nie. Nie. Nie ma w ogóle mowy, żeby zespół wyszedł beze mnie”. Był zdecydowanie zraniony faktem, że po raz pierwszy w historii, zespół musiał iść naprzód bez niego, ale ostatecznie pogodził się z tym, co w dużej mierze zależało od tego, że to jego przyjaciel, Gary Holt, miał go zastąpić. Wiedział, że zespół musi iść dalej.
Tom Araya:
Gary był przyjacielem, nie był kimś z zewnątrz. Znamy go od 30 lat i był dobrym przyjacielem Jeffa. Gdy po raz pierwszy poznaliśmy się z Exodusem, on i Jeff stali się nierozłączni.
Kerry King:
Zachowywaliśmy nadzieję do dnia, w którym zmarł. Jeśliby kiedykolwiek przyszedł do nas i powiedział, „Ok, dam radę”, to nie byłoby w ogóle dyskusji. To było jego miejsce. Ale czy sądziłem, że naprawdę do tego dojdzie? Nie, nie sądziłem.
Kathryn Hanneman:
Sądzę, że jakaś część niego wiedziała, że nie wróci już do zespołu.
Tom Araya:
Ludzie muszą podejmować samodzielne decyzje co do tego, jak chcą żyć. Nie możesz zacząć im dyktować jak mają żyć, bo to ich tylko odpycha. To niczemu nie pomaga. To nie było łatwe, ale nie było też tak, że byliśmy ślepi na to co się działo. I były momenty, w których próbowaliśmy mu pomóc i zachęcić go do powrotu – powiedzieć mu, że nadal mógł być częścią tego, co robimy, nawet jeśli nie na pełen etat.
Jednak wiele z tego wiązało się z faktem, że nie chciał nas zawieść. Nie chciał nas rozczarować. Myślę, że co do swoich prawdziwych zmagań w ostatnim roku nie chciał w ogóle, żebyśmy o nich wiedzieli. Powtarzał, że potrzebował więcej czasu. I jego izolowanie się też w niczym nie pomagało. Myślę, że nieważne jak sprawy by się potoczyły, ostateczny rezultat byłby taki sam.
Kerry King:
Zjada cię to od środka, bo myślisz sobie, „Dlaczego nie potrafię wyleczyć tego gościa?” I to nie jest tak, że on nie chciał być uleczony. Tzn., on nie chciał umierać. Ale nie potrafił też sobie pomóc, zanim było za późno.
O przyszłości Slayera:
Kerry King:
Planuję kontynuować. Nie sądzę, że powinniśmy rzucać ręcznik, bo nie ma z nami Jeffa.
Dave Lombardo:
[O byciu otwartym na powrót do zespołu:] Jeśli zechcą rozmawiać, jestem tutaj. Nie chcę jakiejkolwiek wrogości między nami. Życie jest zbyt krótkie i jesteśmy za starzy na to gówno. Jestem gotowy i chętny, więc zobaczymy, co będzie.
Tom Araya:
Po 30 latach to byłoby jak start od zera. Pójście naprzód bez Jeffa po prostu nie byłoby tym samym i nie jestem pewien, czy fani zaakceptowaliby tak drastyczną zmianę. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę to, jak wiele wniósł do zespołu pod względem muzycznym. Można posadzić kogoś na jego miejsce, ale nie ma nikogo na tej planecie, kto zrobi to tak, jak to potrafił Jeff. Nie da się go zastąpić.
Ostatni występ Jeffa Hannemana z przyjaciółmi
Wielka Czwórka w Indio, USA, 2011
Jeff odegrał z zespołem dwa utwory: South of Heaven i Angel of Death
httpvh://www.youtube.com/watch?v=FPOmoyXctLI