Czy to był hołd dla Jimiego Hendrixa w sobotę wieczorem na Apollo, kiedy uklęknąłeś? Czy o to chodziło? Czy to… nie, to ty grałeś Jimiego Hendrixa.
JAMES: To Kirk.
KIRK: Tak.
Kirk grał Jimiego Hendrixa.
KIRK: Dowiedziałem się, że Jimi Hendrix wygrał tam jakiś konkurs młodych talentów, czy amatorski konkurs talentów w 1964 roku.
Robin: Tak.
Czy to dlatego zagrałeś to [naśladuje odgłosy solówki]?
KIRK: Tak, zagrałem fragment „Voodoo Child”, bo bez wątpienia poczułem obecność Jimiego na scenie.
Musiałeś uprzedzić o tym wcześniej zespół? Zanim to zacząłeś robić?
KIRK: Nie wiem, czy wspomniałem o tym, czy nie, ale…
Tak po prostu cię naszło.
KIRK: Po prostu to czułem.
A ja myślałem, że to James składał hołd, kiedy uklęknął. Myślałem, że sobie, kurwa, gitarę podpali, czy coś.
JAMES: Ja podpalam siebie samego. Ale to już było.
Czy to był hołd dla Jimiego?
JAMES: Nie, upadłem.
Po prostu upadłeś? OK, to tyle.
JAMES: Byłem zmęczony.
Ten kawałek jest o koszmarach sennych. Gdy jesteś dzieckiem, zdarza ci się w nocy mieć koszmary.
JAMES: Zgadza się.
I tyle. To znaczy, co więcej należałoby powiedzieć o tym kawałku?
JAMES: Tak. To znaczy, myślę, że ta cała gotowość, by dodawać otuchy swojemu dziecku i gotowość, by zapewniać mu bezpieczeństwo przed wszystkim… kiedy ono idzie spać, nie możesz zapewnić mu bezpieczeństwa. Są rzeczy, które nawiedzają jego umysł lub tworzą pewną podświadomość, przed którą nie możesz go ochronić. Więc na tym etapie, kiedy jesteś dzieckiem, musisz zacząć się bronić i walczyć ze światem, nawet we własnych snach.
Ile ci zajęło pisanie tekstu? Pamiętasz?
JAMES: Trochę mi zajęło, bo zdaje mi się, że pierwotny tekst był o czymś innym. Był o rodzinie, ale…
O czym był, Lars?
LARS: Eeeeee…
JAMES: Był tak naprawdę o patologicznej rodzinie. Więc…
Czemu Lars się z tego śmieje? Dlaczego? Bo nie podobał ci się pierwotny tekst?
LARS: Nie, to zbyt łagodnie powiedziane, że był o patologicznej rodzinie. O ile pamiętam, był tak naprawdę o syndromie nagłej śmierci łóżeczkowej.
Nagłej śmierci łóżeczkowej? Utwór o nagłej śmierci łóżeczkowej?
JAMES: To jest patologiczne.
O kurwa! Powiedziałeś Jamesowi: „Ej, zdaje mi się, że nie powinniśmy pisać utworu o śmierci łóżeczkowej”? Powiedziałeś mu to?
LARS: To, co się wydarzyło…
JAMES: Czy to byłaby tak naprawdę inna historia?
Chciałbym usłyszeć pierwotny tekst.
LARS: Bob Rock i ja spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy: “Chyba powinniśmy pogadać z Jamesem”, a ja na to: „A może ty porozmawiasz z Jamesem?”.
A on podszedł do niego i powiedział: „Hej, James, nagła śmierć łóżeczkowa jest zbyt dziwaczna”.
Robin: Zbyt mroczna.
LARS: Nie chodziło aż tak bardzo o komercyjną stronę utworu, a bardziej o to, że… żeby klimat pasował do muzyki. Muzyka do „Enter Sandman” była pierwszą, którą zrobiliśmy na płytę. I z czasem stawała się coraz bardziej progresywna. Ostatecznie na całym „…And Justice for All” były te dziesięciominutowe kawałki. Więc usiedliśmy po powrocie z trasy i postaraliśmy się ją trochę uprościć. I „Enter Sandman” był pierwszym utworem, który napisaliśmy dosłownie w jeden dzień.
Wow.
LARS: I… wyglądało na to, że… tekst nie współgrał z prostotą muzyki.
Pamiętacie oryginalny tytuł? To był „Enter Sandman”, czy coś innego?
LARS: Nie wydaje mi się, że był jakiś tytuł. Nie sądzę, że kawałek miał jakikolwiek tytuł aż do samego końca.
JAMES: Wielu kawałkom nadaje się tytuł na samym końcu. To jak nadać imię psu lub… wiesz, to jest jak… dopóki nie odkryjesz jego charakteru, to nie możesz go nazwać. To jest jak ksywka. To ksywka dla utworu.
Czy wrócisz kiedyś do tego tematu i napiszesz utwór o śmierci łóżeczkowej?
JAMES: Zrobię to teraz.
Robin: Przynieś ten tekst.
Proszę, zadebiutujcie z nim tutaj, jeśli możecie. Nie na kanale Metalliki.
Robin: Nie zgub tego tekstu.
Świętujemy nowy film 3D Metalliki „Through the Never”. A oto utwór, z którym zostawiają was chłopaki. Pierwotnie o nagłej śmierci łóżeczkowej. A teraz nieco wygładzony. Dawajcie, chłopaki!
KIRK: No dobra.
[Enter Sandman]
Tak! Mógłbym tego słuchać cały dzień. To znaczy, oglądać was. Czy to ciężka próba dla twojego głosu, kiedy musisz śpiewać tak wcześnie rano?
JAMES: Jasne, że tak.
Czy masz jakiś określony przedział czasu, w którym twój głos musi się regenerować? Bo śpiewasz ciężko.
JAMES: Tak.
Masz. Czy musisz odczekać kilka dni między koncertami?
JAMES: Obecnie dobrze jest poczekać. Wiesz, już nie gramy po trzy koncerty pod rząd, nie występujemy pięć razy w tygodniu, tak jak kiedyś.
Dlaczego? Zniszczyłeś sobie głos?
JAMES: Nie brzmiałoby to za dobrze. I wiesz, nie brzmi to za dobrze dzisiaj rano. Ale…
Ja uważam, że brzmi.
JAMES: Dziękuję. Ale każdy z nas potrzebuje trochę więcej czasu, by się zregenerować. Starzejemy się i nie boimy się tego, ale musimy mieć to na uwadze.
Chodzisz na treningi wokalne?
JAMES: Nie.
Nie.
JAMES: Był czas, kiedy spotykałem się z trenerem wokalnym, wiesz, razem z Robertem. Robert jest naprawdę szybki.
Robert robi więcej. Jest tam i robi różne rzeczy. Czy w zespole też je robisz?
ROB: Jedną z rzeczy, kiedy dołączyłem do zespołu, to znaczy… nauczyłem się tyle o współpracy z nimi nad nową muzyką. Nawet o śpiewaniu harmonii. To znaczy, zrobili ze mnie lepszego muzyka.
Kiedy tylko dołączyłeś do zespołu – lecieli z tobą w kulki i nie umieścili twojego basu na płycie?
ROB: Ciekawa rzecz.
No właśnie, to nie byliście wy, chłopaki?
KIRK: Nie ten basista.
Nie ten? Może ten drugi? Bycie basistą w Metallice to nie taki fart, co? Trzeba być ostrożnym.
ROB: Wiesz, teraz doceniają ten instrument, jak nie robili tego od lat. Ale to, co chciałem powiedzieć… to jest ciekawa, zabawna anegdotka. W 1993 roku byłem w trasie z zespołem Suicidal Tendencies i supportowaliśmy Metallikę. I na imprezie podczas trasy w Madrycie w Hiszpanii siedziałem z Larsem i z Jamesem. Piliśmy butelkę Jägermeistera. Nie miałem pojęcia, że wypiłem całą butelkę Jägermeistera. Myślałem, że piłem z nimi.
To były dni Jamesa.
ROB: „Wypij jeszcze kolejkę”. Więc zawsze mówię, że to był mój chrzest, w roku 1993.
Robin: Twoja inicjacja.
ROB: Tak, moja inicjacja.
Czy wkładacie zatyczki do uszu, kiedy gracie, by chronić swój słuch? Bo nigdy w życiu nie słyszałem głośniejszego zespołu. To było, kurwa, szaleństwo. Wkładacie coś, by chronić słuch?
LARS: Wkładamy coś, co się nazywa „In-Ears”, to te douszne monitorki.
Musicie, nie? Inaczej byście ogłuchli.
LARS: O, tak.
Pete Townshend z The Who jest praktycznie głuchy, zupełnie nic nie słyszy. I wy też pewnie na początku nie nosiliście żadnych jebanych gówienek w uszach.
LARS: O nie. Tam, gdzie siedziałem, naprzeciwko monitora, który rejestrował gitarę rytmiczną Jamesa, pokazywało jakieś 125dB, co jest na poziomie silnika odrzutowca.
Jesteście najgłośniejszym zespołem, jaki słyszałem.
LARS: I siedziałem naprzeciwko niego jakieś dziesięć lat. Byłem na trasie w Niemczech i pamiętam dokładnie. Pewnej nocy, w środku nocy wstałem i stwierdziłem: „O mój Boże, coś się spieprzyło”. Więc obudziłem się i pobiegłem wyłączyć telewizor, który wcale nie był włączony i wtedy zdałem sobie sprawę, uważaj: „Może powinienem zacząć to zwalczać”, więc zacząłem nosić zatyczki do uszu. Minęło jakieś dziesięć lat i…
Czy któryś z was ma jakąś utratę słuchu?
JAMES: O tak, mam podobne doświadczenia jak Lars z szumami usznymi.
Dzwoniło ci w uszach?
JAMES: Tak.
Wciąż to masz?
JAMES: Tak.
Wow.
KIRK: Myślę, ża nasza trójka ma to już od jakichś dwudziestu lat.
Szum w uszach?
JAMES: Tak.
Jebać szum. Można się go pozbyć? Czekajcie. Chodzicie sobie i ciągle wam dzwoni w uszach?
JAMES: Słyszymy to razem ze wszystkimi innymi odgłosami.
KIRK: Tak. Myślę, że to się pogarsza, kiedy jesteś przemęczony, lub pod wpływem stresu, czy coś.
JAMES: Dzięki Bogu nie mamy stresów.
Robin: Czy to staje sie głośniejsze?
Szczęśliwie nie macie w życiu żadnych stresów. Serio, czy to nie jest najbardziej wkurzające, kiedy chodzicie i ciągle to słyszycie? Przyzwyczajacie się do tego?
KIRK: Przyzwyczajamy się. To smutne, ale uczysz się, jak sobie z tym radzić.
LARS: Ale najtrudniejszą rzeczą dla mnie jest to, kiedy nie słyszę, co mówią inni ludzie, np. kiedy siedzisz w restauracji i jest delikatna muzyka w tle, wiesz – w wielu popularnych restauracji gra muzyka, ktoś do ciebie zagaja, a ty odpowiadasz „Hę? Co? Możesz powtórzyć?”. Nie zmyślam, czasem naprawdę musisz się skoncentrować na twarzach i ustach ludzi, i dostrzec, co mówią.
KIRK: Pomaga tu umiejętność czytania z ruchów warg, jeśli dzwoni ci w uszach.
Ale czy to nie smutne, że jesteście takimi świetnymi muzykami, a może dojść do tego, że nie będziecie w stanie usłyszeć swojej muzyki? To znaczy, będziecie jak pierdolony Beethoven.
JAMES: I tak nadal byśmy pisali.
LARS: To się nie pogarsza. Myślę, że mamy to jakby pod kontrolą, wiesz, robimy dużo reklam społecznych z firmą o nazwie H.E.A.R. i staramy się po prostu rozmawiać z ludźmi o tym, co może się stać. To znaczy, kiedy byłem dzieckiem, kiedy miałem 10-12 lat, pamiętam, że siadaliśmy i robiliśmy konkursy z przyjaciółmi. Wkładaliśmy płytę i patrzyliśmy, kto ma na uszach słuchawki i kto wytrzyma najdłużej na najwyższej głośności, takie głupoty. Więc usiadłem i porozmawiałem z dziećmi i powiedziałem im: „Słuchajcie, jeśli słuchacie tego gówna tak głośno, wiedzcie, że za 30 lat możecie nie być w stanie cokolwiek usłyszeć”.
Dzieciaki nigdy w to nie wierzą.
Robin: Więc, Lars, co byś poradził waszym fanom? Czy radzisz, by fani przychodzili na koncerty z zatyczkami w uszach?
Oni przychodzą na jeden koncert.
LARS: To co innego. Na nich to aż tak nie oddziałuje. Tak jak powiedział Howard, inaczej jest, kiedy przychodzisz na jeden koncert na rok i inaczej, kiedy wsadzasz głowę do silnika odrzutowego…
Każdej nocy swojego życia… To szaleństwo.
Robin: Nie dzwoni ci w uszach, Howard?
Nie mam dzwonienia w uszach, ale mam za to małego wacka, jeśli ktoś chce o tym posłuchać. Skoro już mówimy o swoich problemach, mam SMP.
Robin: Zrobisz o tym reklamę społeczną?
Spróbuj… tak, właściwie to zamierzam nagrać ją dzisiaj: mój syndrom małego penisa. To naprawdę trudne. Nie chcecie o tym słuchać, chłopaki.
JAMES: SMP.
Czy męczy was granie jakiegoś konkretnego kawałka? Billie Joe porzucił, dokładnie tak jak wy… zrezygnował z jednego z kawałków, bo wiecie, nie mógł już znieść grania go. Czy macie jakieś utwory, których grania nie możecie już, kurwa, wytrzymać?
JAMES: Nie.
LARS: Gramy dużo… To, co robimy, co robimy od dziesięciu lat, to granie co noc innej setlisty.
Sprytne.
LARS: Właściwie nie zagraliśmy tej samej setlisty od 2003 roku. A więc 10 lat. Mamy około 60 kawałków, które możemy zagrać, tak mniej więcej.
Ale niektóre kawałki musicie zagrać, nie? Bo inaczej publika by was wzięła i wyrzuciła z…
LARS: Oczywiście zagramy „Enter Sandman”, „Nothing…”, „Master of Puppets”, “One”, ale jest około 60 utworów, którymi obracamy…
JAMES: Poza Chinami.
Racja.
JAMES: Nie możemy grać Master of Puppets w Chinach.
Ale słuchaj, Chińczycy są sterowani jak marionetki. O to ci chodziło?
KIRK: O to zapewne chodzi rządowi.
Rząd stwierdził, że nie możecie tego grać.
KIRK: Tak, musieliśmy dać im całą listę utworów, a oni przestudiowali wszystkie teksty i określili, które z nich możemy zagrać, a których nie możemy.
Czy nie jesteście zszokowani rządem, który musi tak trzymać w ryzach muzykę? To jest, kurwa… Oni się tam tak boją tego, że ludzie wchodzą do internetu, czy robią cokolwiek takiego.
KIRK: To jest koszmarna sprawa. Widzą taki tekst jak „Master of Puppets”, który jest tak dywersyjny, że aż nie pozwalają nam go grać. To trochę przerażające.
A trzeba było go, kurwa, zagrać.
JAMES: Przyciągnęli tym oczywiście dużo więcej uwagi. To nie działa.
Czy rozważaliście odwołanie występu?
LARS: Ale muszę wam coś powiedzieć. Przez te dwie noce przewinęło się 40 tysięcy dzieciaków, które, kurwa… one naprawdę reagowały na to, co robiliśmy.
Chińczycy?
LARS: To było szaleństwo.
JAMES: Kto był z rządu, ten usiadł. Oni nie… To znaczy, fani byli tam po to, by się dobrze bawić. Dostaliśmy taką możliwość, mogliśmy pojechać i zagrać w Chinach, to było kluczowe.
Jak myślisz, jak w ogóle wasza muzyka się przedostaje do Chin? Kiedy się nad tym zastanowisz…
LARS: Bootlegi.
Bootlegi? Czy to nie szaleństwo?
JAMES: To wspaniałe. Nie ma żadnych granic, człowieku.
Czy rozważaliście odwołanie koncertu? Kiedy rząd powiedział wam, że nie możecie zagrać „Master of Puppets”, nie rozważaliście odwołania koncertu?
LARS: Nie.
KIRK: Ja zrobiłem tak, że zagrałem riff z „Master of Puppets” i z kilku innych utworów, z którymi nie pozwolono nam wystąpić. Ale zagrałem tylko muzykę, więc przemyciłem…
Więc to twój własny sposób na dywersję?
KIRK: Dokładnie.
Podoba mi się to.
Robin: A publika wie, co się dzieje, prawda?
LARS: Tak, to znaczy, to żadna tajemnica, to o czym tutaj rozmawiamy. Na stronie rządowej opublikowano, które kawałki możemy grać, a których nie. Jest OK.
Jak wybraliście setlistę do filmu? To trudne, bo film pozostanie na zawsze.
JAMES: Poprosiliśmy o to rząd chiński.
Rząd chiński spisał setlistę? Sprytne. Kurwa, oni to wiedzą, co robią, ten film to hit. Podoba mi się to, że rząd chiński słuchał waszej muzyki i zrobił setlistę. To piękne.
Robin: W końcu czyje to zadanie?
Chłopaki, cóż mogę powiedzieć? Dziękujemy po tysiąckroć, dziękujemy że wstaliście tak wcześnie. Nie ma potrzeby, bym was dodatkowo obciążał, ale daliście mi prezent mojego życia. Samo to, że mogłem siedzieć tak blisko i patrzeć jak gracie jest po prostu niezwykłe. Chłopaki, jesteście mistrzami muzyki i zaprosiłbym tu Kennedych (Kennedy Center Honors – honoruje występujących artystów za zasługi w kulturze amerykańskiej – przyp. tłum.) ale te gnoje mnie nie słuchają.
LARS: Jeśli nam się uda, mógłbyś dać nam nagrodę albo nas powołać…
Moje pośladki. Mojego małego wacka.
LARS: Oddaj drut.
Was przyjmą do Dead Kennedys dużo wcześniej niż mnie.
JAMES: Dziękujemy, Howard, za fajne przyjęcie i za wsparcie. Zawsze byłeś dla nas wsparciem.
No jasne. Uwielbiam ten zespół, obyście żyli długo i rozwijali się. I dziękuję za kanał Metalliki. Dziękuję też za nowy film. Film 3D „Through the Never”, premiera w ten piątek w IMAX-ach oraz 4 października w innych kinach. Musicie to zobaczyć. Niesamowity dźwięk, poczujecie się, jakbyście byli na scenie. Więcej informacji na throughthenevermovie.com. Chłopaki, jeśli kiedykolwiek będziecie mieli ochotę zagrać, to wiecie, dokąd przyjść.
JAMES, LARS: Dzięki.
Jasne, nie ma sprawy.